Lonia trafił do nas niedawno, ale wszystko wskazuje na to, że długo błąkał się samotnie. Od kilku tygodni przebywa w domu tymczasowym u swojej wolontariuszki w Warszawie. Po bliższym poznaniu upewniliśmy się, że Lonia miał kiedyś dom, choć pewnie nie był to dom marzeń... Nie poznał tam psów, przez co ich nie rozumie, boi się i na wszelki wypadek próbuje je nieporadnie odgonić misiowym pomrukiem i krzywymi ząbkami. Obecnie dołączył do stada dwóch mądrych suczek, które dają mu czas na zrozumienie, że z ich strony Lonia nie musi się spodziewać niczego innego poza cichym wsparciem. Początkowo Lonia wolał jeździć windą zamiast chodzić po schodach, ale opanował tę czynność tak samo szybko jak piękne chodzenie na smyczy. W miejskiej przestrzeni porusza się ostrożnie, ale nabiera wprawy. Sprzęty domowe, tj. odkurzacz nie robią na nim szczególnego wrażenia, choć telewizor nieco dziwi. Za to tak istotne w przypadku Loni narzędzia jak szczotka i grzebień są zupełną nowością, podobnie jak zabawki. Za to miska... Miska jest cudowna, a mata węchowa jeszcze cudowniejsza! Wygląda też na to, że Lonia jest zdrów jak ryba i... jest znacznie młodszy, niż oceniono to w schronisku. Lonia powinien pilnie znaleźć się w ciepłym domu, gotowym zaopiekować się małym pieskiem, który wiele przeszedł i będzie potrzebował trochę czasu, by przypomnieć sobie, jak to jest być bezpiecznym i kochanym. Zapraszamy na spotkanie z Lonią!