Chciałbym Wam sam się przedstawić, bo mojej wolontariuszce coś nie wychodzi i nadal siedzę w zamknięciu. Nazwali mnie Ramon, już się przyzwyczaiłem, chociaż kiedyś miałem inne imię i swojego pana. Pewnego razu poszedłem na spacer poza dom i trafiłem do schroniska. Powiadomili mojego opiekuna, że czekam na niego, ale powiedział, że skoro uciekłem, to już tu zostanę i zrzekł się mnie jak niechcianej rzeczy. Ja czekałem i czekałem, że może zmieni zdanie. W końcu straciłem nadzieję, że mnie odbierze...
Tutaj wszyscy są bezdomni, jednak zyskują nowe, lepsze domy. Ja jeszcze nie miałem tego szczęścia i jestem jednym z tych, co czekają długo i nawet nie miałem szansy się wykazać, bo podobno nikt nie pyta o mnie. Tak już od dwóch lat. Co ze mną jest nie tak? Jestem duży? Trzeba mieć idealne wymiary, żeby ktoś na mnie w końcu zwrócił uwagę? Jak przyjechałem tu dwa lata temu, byłem w lepszej formie, ale stres spowodował zaburzenia hormonalne. Przyznam, że nie lubię wizyt u weterynarzy ani zabiegów pielęgnacyjnych. Moja opiekunka powtarza jednak, że jestem piękny, pojętny, posłuszny i obiecuje, że w końcu też ktoś mnie stąd zabierze. Najlepiej ktoś z doświadczeniem z większymi psami. Mówi też, że ze względu na moją żywiołowość i siłę lepiej, żebym nie mieszkał z całkiem małymi dziećmi. Jestem bardzo pogodnym psem, lubię ludzi, jednak przedłużający się czas w schronisku zaczyna mnie frustrować i często też wkurzam się na inne psy. Jednak po bliższym zapoznaniu potrafię dogadać się z nimi. Dajcie mi tylko szanse. Ramon
Pod opieką grupy Wataha.
www.facebook.com/adopcjewataha/